cę tę, jako szczegółową, odkładam do następnych listów. Nie mogłem też jeszcze i widzieć wszystkiego szczegółowo, zwłaszcza że deszcz ciągle pada, skutkiem czego niepodobna chodzić środkową ulicą, na której łatwo odróżniać działy po frontach pawilonów. Chodzi się wewnętrznemi galeryami, od strony których w oddziałach, zwłaszcza że jeszcze nie ukończonych, trudno się połapać. Do rosyjskiego np. przyprowadził mnie pierwszego dnia tylko zapach skór. Ale nie wszędzie można trafiać z pomocą nosa. Wreszcie w wielu galeryach jeszcze wznoszą się całe góry pak i paczek; niektóre posągi poowijane są w papier i t. p. Wszystko to wygląda dość chaotycznie, ale jest niczem w porównaniu do chaosu, jaki panował na całej wystawie jeszcze na dwa dni przed otwarciem. Gdym wtedy patrzył na te góry wapna, piasku, żwiru, pak, desek, rusztowań, na niepokończone dachy i galerye, w głowie nie mogło mi się pomieścić, jakim sposobem gmachy mogą być na 1-go skończone, a wystawa otwartą. Jednak gmachy zostały pokończone, a wystawa otwarta, uroczystość zaś była naprawdę wspaniałą i, jak dla Francyi przynajmniej, wielkiego znaczenia politycznego. Był to, jak wspomniałem, tryumf rzeczypospolitej. To też w dzień ten całe miasto, jak jedna wielka tęcza, zaćmiło się setkami tysięcy chorągwi, wieczorem zaś zapłonęło łuną świateł. Te tłumy
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.