poleciała w dal, jak burza, jak grom, ale już na pierwszym skręcie zmienia się w pas tęczowy wydłużony. Morze głów chwieje się, jakby kołysane wiatrem; ogromny szmer zrywa się od czasu do czasu i cichnie. Słowa przelatują z jednego końca majdanu na drugi, jakby po nici elektrycznej. „Na przedzie Géant! Klementyna go mija! Nie! nie! Clocher Hura Clocher!” Szmer zmienia się w okrzyki. Drugi skręt. Lagrange’a konie poczynają zwyciężać, czerwone z niebieskiem kurty migotają na przodzie. Trzeci skręt: Insulaire prowadzi!!! wszyscy już za nim. „Insulaire! vive Insulaire” Za nim Juval — „vive Juval!” — wołają głosy męskie i kobiece, a okrzyki zlewają się w jedną burzę głosów i oklasków. Już tylko między trzema końmi toczy się walka. Insulaire biegnie naprzód, zanim Juval, za nim zapoznany dotąd Thurio. Ale cóż to? Thurio dogania Juvala, równa się, — równa, wyprzedza go, mija… Insulaire, naprzód! — krzyczą zachęcając tłumy, tymczasem faworyt słyszy już za sobą gorączkowy oddech i chrapanie piekielnego Anglika, więc wytęża wszystkie muskuły, radby wyskoczyć pod naciskiem ostróg sam z siebie; znowu na przedzie! nie! łeb Anglika znowu sięga jego ogona, boku. Nowy okrzyk: kurta zasuwa się za kurtę — bieguny idą razem, razem, czy i dojdą razem? Nie! Czerwone chrapy Thuria wysunęły się już naprzód; chwila jeszcze… mkną, błysnęli: tuż, tuż try-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.