tre illustre maitre”, jak go tu nazywają literaci. Wiktor Hugo zauważył, że własność literacka nie może być uważana na równi z każdą inną. Książkę pisze wprawdzie autor, ale wartość rozpada się między autorów i publiczność. Spadkobiercy zatem, dziedzicząc po autorze, nie mają prawa zabierać tego, co jest własnością publiki, całego wreszcie narodu. Należą im się odsetki, nie zaś książka; mogą dziedziczyć zyski, ale nie myśli autora, które stały się własnością ogółu.
Słuchano go uważnie, bo ilekroć głos zabiera ten starzec z głową białą, szlachetną i z pogodnem, utkwionem spojrzeniem, tyle razy możnaby usłyszeć przelatującą muchę. Wiktor Hugo skończył jak następuje: „Je crois que votre décision sera bonne. Je suis sûr, que l’avenir appartient à la solution que je vous ai proposé”[1].
„Si vous ne l’acceptez pas, l’avenir est patient, il a le temps, il attendra”[2].
Jakoż istotnie propozycya starego mistrza jeżeli zostanie przyjętą, to dopiero w przyszłości, kongres bowiem, oklaskawszy jego mowę i postanowiwszy ją wydrukować, przyjął jednak rezulucyę przychylniejszą o wiele dla spraw spadkobierców, a raczej wprowadzającą w te prawa pewne zastrzeżenia, które wymienię, wyliczając wszystkie postanowienia kongresu.