skiego i Galicyi. Kapitan tłumaczył się nawet, że chorowały i umierały tylko dzieci polskie, „gdyż wogóle owi emigranci byli chorowitymi i niechlujnymi, a matki nie chciały dawać dzieciom przepisanych lekarstw, lecz wolały klepać nad niemi pacierze i odczarowywać chorobę”.
Polacy składali pod przysięgą zeznania, że majtkowie pastwili się nad nimi, że kazano im sypiać na zalanej wodą podłodze, że morzono ich głodem lub dawano żywność niezdatną na pokarm. Proces sprawił ogromne wrażenie i oburzył opinię amerykańską. Komitet emigracyjny niemiecki jednak, dowiedziawszy się, iż tu chodzi o Polaków, przestał zaraz skargę popierać, a ponieważ skarżący się, jako ludzie biedni, muszą rozproszyć się w poszukiwaniu za zarobkiem, być więc może, że dla braku świadków proces upadnie… i „rzeź Herodowa”, jak ją zowią Amerykanie, ujdzie bezkarnie.
Nie koniec na tem. W kilka dni później przybył do Baltimore inny statek, także niemiecki, na którym uduszono ośmioro dzieci polskich. Rzeczy te nie chcą się prawie w głowie mieścić. Wielu może wydawało się, że odczyty moje „Za chlebem” były utworem fantazyi, tymczasem według słów naocznego świadka Wiśniowskiego nędza i cierpienia polskich wychodźców nie dają się opisać. Przyczyniają oni niemało kłopotu rządowi, który przychodzi im z pomocą, ale nie może przychodzić z pomocą
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.