stępują ludzie dawni, barbarzyńscy, nowsi, poeci, filozofowie, prostacy, chłopi i arystokracya, szlachta ze wszystkich wieków; słowem, krócejby było wymienić kogo tam niema. Łatwość, z jaką autor je tworzy, bierze krytyk za brak badania faktów życiowych. Zresztą Chmielowski jest szczerym w tem, co pisze. Nie chce on uwłaczać zasłudze wielkiego pisarza; jeśli zaś jest za surowym, to mimowolnie. Na niektóre jego zarzuty możnaby się zgodzić, gdyby miara była dla wszystkich jednaka. Tak jednak nie jest i stanowi to nie małą ujemną stronę książki; gdyby bowiem czytał ją człowiek, któryby z niej dopiero chciał wyrabiać sobie sąd o rzeczy, mógłby sądzić, że są o wiele więksi pisarze od Kraszewskiego, i że jeśli autor postawił go na czele, to tylko ze względu na czas i wiek. Tę odmienną miarę widzi się zaraz w ocenie Jeża; przedewszystkiem występuje ona jednak w tem, co autor pisze o Elizie Orzeszkowej. Tu Chmielowski dał się już zupełnie porwać sympatyom stronnictwa; z czego wynikło, że jest to nie ocena, ale od początku do końca przecenianie. Pisze on o Kraszewskim, że postacie jego „nie upamiętniają się na zawsze i nie towarzyszą nam w życiu”. Pytamy: któraż to postać pani Orzeszkowej upamiętniła się Chmielowskiemu na zawsze i towarzyszy mu w życiu? Pamiętamy natomiast, że sam Chmielowski pisywał ongi dość ostre oceny utworów tejże sa-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.
— 30 —