Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

ciekawiania”, która każe odczytywać utwory jego do końca, choć czasami czytanie to nie jest wolne od nieprzyjemnego tu i owdzie ziewnięcia”. Jedno z dwojga: albo się nad Wołodym Skibą nie ziewa, albo Wołody Skiba nie posiada daru zaciekawiania; jeśli zaś się ziewa, to dar ten jest małym. Przedewszystkiem jednak co kogo nauczy taki sąd o pisarzu?
O całej literaturze naukowej, zatem historycznej, filozoficznej i naukach przyrodniczych, niewiele nas poucza „Zarys literatury”. Tam, gdzie nie było można przygotować ogólnego punktu widzenia, tam gdzie spokojna, ściśle naukowa praca nie dawała się zamknąć w ramy dziennikarskiej walki młodych i starych, autor traci poniekąd filozoficzny grunt pod nogami, i zamiast dać syntezę ruchu naukowego, podaje tylko szczegóły. I tu zbyt mała szerokość ram jest przyczyną owego braku syntezy. Rozdziały też końcowe są tylko mniej więcej dokładnym katalogiem dzieł i autorów. Nie związane w jedną organiczną całość z poprzedniemi, a zwłaszcza z pierwszą częścią książki, wyglądają one jak luźny dodatek, przyczepiony gwoli konieczności uzupełnienia dzieła. W drugiej zresztą jego części znajdzie się nieco i trafnych uwag, ale przeważające wady, w połączeniu z fałszywym punkiem wyjścia, brakiem objektywności i ciasnym stronniczym poglądem, jakim odznaczają się „Prze-