dnymi przeciw drugim błahe tylko może wydać owoce. Do takich owoców cierpkich a przedwcześnie z drzewa spadłych musimy z przykrością zaliczyć „Zarys literatury polskiej z ostatnich lat szesnastu”.
Mówimy: z przykrością, gdyż w Chmielowskim jest materyał na to, by w przyszłości zajął podnioślejsze stanowisko. Sam on w końcu wyraża życzenie, by nie posądzali się i nie szkalowali wzajemnie. Mówi dalej, że potrzeba u nas poglądów spokojnych i beznamiętnych, „bo spotwarzanie się wzajemne jest dowodem gorącego usposobienia, ale niewielkiej nauki”. Kończy wreszcie na zdaniu, że tam, gdzie cel jest wspólny, tam należy i zrobić wiele ustępstw. Złote słowa! Ale gdy się wierzy w cel wspólny, gdy się wzywa do pokoju, po cóż było apoteozować walkę prowadzoną nie tylko nie o cele, ale nawet nie o środki? Po co było ostatniemi słowami książki przeczyć pierwszym?!