przygoda. Oto matka, wybrawszy się do dziadka Stawińskiego, przywiązała wózek Stasia do wolanta sędziego Łaskiego. Pod górę było dobrze, ale gdy nagle sędzia zjechał z góry, Staś zniknął z oczu matce. Nie pomogły krzyki i wołania. Pan sędzia tymczasem przyjechał do domu, nic nie wiedząc, jaki ciągnie za sobą dodatek. Goście się śmieli, szafarka utrzymywała, że malec do pana podobny, a pani sędzina, piękna bezdzietna blondyna, oświadczyła ze łzami mężowi, „że mu to przebacza”. Wreszcie właściwa matka odnajduje zgubę i... koniec.
Musielibyśmy chyba całe ustępy cytować, chcąc dać dokładne wyobrażenie czytelnikowi, ile i jak wybornej autor zużył obserwacyi na odmalowanie małego Stasia i pierwszych jego wrażeń. Jest to poprostu znakomite studyum psychologiczne, pisane z powieściopisarską werwą i niezrównanym humorem. Kurta odmalowany z równą miłością jak Staś. Tu autor czuł się na właściwym gruncie, bo też sen Kurty, w chwili gdy pilnuje śpiącego w ogrodzie malca, mógłby nawet hypokondryka rozweselić.
Wszystkie te miejsca są pierwszorzędnej wartości; ale rzućmy teraz okiem na całość. Oto naprzód „Przygoda Stasia”, a z nią i powieść, mogłaby się śmiało zaczynać od przyjścia na świat samego Stasia. Młynarz Stawiński, młyn, Małgosia jako dziewczyna, Szarak jako
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.
— 53 —