nych jest zatamowanie i wyjaśnienie krążących między ludem pogłosek. Są między niemi i ekscentryczne, jak naprzykład urodzona przed paru dniami bajka o czarownicy, która nazywa się: „Szara Bera”. Kumowie i kumoszki szepcą sobie do ucha, że gdzie tylko „Szara Bera” się pojawi, lub gdzie tylko zamierzy przybyć, tam rodzą się klęski. Była — mówią — w Wiedniu, i zaraz parę tysięcy osób się spaliło, przybyła do Rosyi i także „złe” przyleciało natychmiast, ma przybyć do nas, i już zdarzyło się nieszczęście. Czytelnicy łatwo odgadną, że owa złowroga wiedźma, owa „Szara Bera”, nie jest kto inny, jak Sara Bernhardt, która w przyszłą sobotę ma przybyć do Warszawy. Nowonarodzona o niej legenda byłaby śmieszną, gdyby nie to, że powtarza się zbyt uparcie i że może dać powód do jakich nieprzyjaznych demonstracyi ulicznych, brzydkich i dla spokojności miasta niebezpiecznych.
Trzebaby koniecznie wytłumaczyć ciemniejszej ludności cały bezsens podobnych pogłosek, przedewszystkiem bowiem jątrzą one i utrudniają powrót normalnych stosunków.
Zadanie to spełnićby mogła najlepiej „Gazeta Świąteczna”. O dobrej woli zacnej Redakcyi nie wątpimy, środków zaś powinien dostarczyć jej inteligentny ogół. Możnaby poświęcić jeden cały numer wykazaniu naprzód strat bez-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —