mnóstwo swoich „najpilniejszych“ potrzeb, a jednak nie szczędzą milionów na dalekie ekspedycye, mające na celu postęp wiedzy. U nas zaś bynajmniej nie chodzi o miliony, ale gdyby chodziło o jakieś kilka tysięcy rubli, — to doprawdy, choćbyśmy mieli na cygarach oszczędzić — damy.
Wyprawa już się organizuje. Czytelnicy słyszeli zapewne, że na czele jej staje p. Stefan Szolc-Rogoziński. Gdybym pisał tę kronikę wyłącznie dla kobiet, nie pominąłbym szczegółu, że jest to młody i nadzwyczaj przystojny oficer marynarki, ponieważ jednak piszę dla szerszej publiczności, powiem tylko, że pan Sz. Rogoziński jest członkiem towarzystwa geograficznego paryskiego, członkiem klubu afrykańskiego w Neapolu i specyalistą, znającym Afrykę i historyę jej badaczów — jak to mówią — na palcach. Odbył on już kilka podróży w Afryce i posiada doświadczenie potrzebne przewódcy wyprawy do tych mistycznych krain. Niejednemu z czytelników wydaje się może, iż opowiadam ustęp z powieści Verne‘a, tymczasem mogę zaręczyć, że wszystko, o czem mó wię, jest najistotniejszą rzeczywistością. By jednak zrozumieć dokładnie cel wyprawy, należy spojrzeć na mapę Afryki, w okolicach równika. Owóż, w pobliżu jego, ale wyżej, zatem między równikiem a ujściem Nigru, leży na pobrzeżu mała wysepka Fernardo Po. Mniej
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —