jedno nazwisko istotnie nie reklamą, ale siłą talentu poczyna wybijać się na wierzch, to jest nazwisko Piusa Welońskiego. Podziwiają teraz w Krakowie jego „Gladyatora“, którego i my prawdopodobnie wkrótce podziwiać będziemy w Warszawie, a którego niżej podpisany miał sposobność widzieć trzy lata temu w pracowni artysty w Rzymie. „Gladyator“, obecnie odlany w bronzie, rodził się dopiero wówczas z gliny, ale już potężny tors i głowa były zupełnie wykończone, a dłoń wznosiła się ku Cezarowi na potwierdzenie posępnych słów: „morituri te salutant!“ W tejże pracowni widzieliśmy niepospolitej piękności popiersie Henryka Siemiradzkiego, przyjaciela artysty, i sędziwego malarza Stankiewicza.
Te rzymskie wspomnienia długo zostaną mi w pamięci. Marmury, posągi, ruiny, dzieła sztuki, wycieczki za miasto do katakumb lub poblizkich willi, błękitne krajobrazy Kampanii poprzecinane twardemi liniami akweduktów — wszystko to, gdy raz odbije się w mózgu — utrwala się w nim na zawsze. A przytem z takiej wycieczki unosi się wspomnienia całkowitego oderwania się od rzeczywistego świata, od prozy życia i wspomnienia rozmów, w których jakoby w owych słynnych „Causeries Florentines“ rozprawia się wyłącznie o sztuce i jej mistrzach. Sędziwy Stankiewicz pamięta pobyt Mickiewicza w Rzymie i opowiada szcze-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.
— 111 —