maga przygotowania historycznego, publiczność nie lubi ani u nas, ani gdzieindziej. Darzy ona autorów „zaszczytnem uznaniem“ i rozchodzi się do domów obojętna. Tak stało się i z „Posągiem“. Pewne iskry zapału wykrzesać może chyba w takich sztukach popisowa, efektowna rola, jeśli się ją powierza wielkiemu artyście lub artystce. Wczoraj widzieliśmy wprawdzie wielką artystkę, ale popisowej, efektownej roli niema w „Posągu“. Gra ma w nim polegać na dykcyi, na akademickich pozach i na doskonałej całości. P. Modrzejewska wywiązała się z zadania właśnie w sposób, który tylko można nazwać doskonałym. Gra jej, mówiąc jednem słowem, była klasyczną, a postać posągową. Inni artyści dostrajali się do jej wysokiej skali, jak mogli. W grze p. Wolskiego znaleźliśmy dużo postępu. Dykcya jego nabiera szlachetności. Pan Ładnowski grał inteligentnie i w końcowych aktach porwał publikę swym zapałem. Innym moglibyśmy tylko powiedzieć, że przydałoby się więcej sprawności w grze. Sztukę należy grać żywiej. W chwilach, w których nie było na scenie Modrzejewskiej i Ładnowskiego, przedstawienie wlokło się. Pani Modrzejewskiej należy się nakoniec wysokie uznanie, że zrzeka się ról efektowniejszych, wywołujących pewny oklask, byle grać w sztukach polskich.