grzmieć, milkną muzy, tak dziś możnaby powiedzieć, gdy nogi w ruchu, głowa w spokoju. Post przyniesie zapewne na swych chudych ramionach całe serye odczytów i setki tomów nowych książek, dziś ruch umysłowy niewielki i wiązanka nowości mała. Biblioteka Warszawska wydrukowała w ostatnim numerze pośmiertny utwór Gustawa Zielińskiego, przesłany redakcyi przez syna zmarłego. Jest to fantazya p. t. „Pokusy“. — Jest w tym poemacie jakaś nuta rytmiczna, przypominająca Kirgiza, jakieś tchnienie od stepów, nad którymi lubił się duch zmarły unosić, jak „berkut“. Początek zaraz dźwięczy tą znajomą kirgiską nutą. Brzmi ona, jak następuje:
Pędzi jeździec przez stepy w noc ciemną,
Jakąś żądzą trawiony tajemną —
Czy ucieka, czy może w pogoni
Za tabunem porwanych mu koni?...
Czy go nuda w świat szeroki żenie?...
Może miłość lub zemsty pragnienie?
Myśl człowieka — to przepaść! Któż zgadnie,
Jaki tam twór porusza się na dnie.
Noc stepową rozdziera światło meteoru. Przy jego blaskach jeździec spostrzega czterech innych, dążących ku sobie. Są to pokusy. Jedna z nich w postaci szkarłatnego rycerza mówi do jeźdźca: „pójdź na wschód —