zwalają stanąć obok Kirgiza, oddycha się niemi szeroko, jak oddycha się powietrzem stepowem, słyszy się w nich echo dawnych wielkich czasów, — echo tem cenniejsze, że zagrobowe, i że płynące z piersi, która umilkła na długo przed skonem.
W tymże numerze Biblioteki godny jest uwagi artykuł przez F. K. zatytułowany: „Książę Bismark jako mówca“. — Autor przechodzi szereg walk parlamentowych z czasów kulturkampfu i przytacza większość mów żelaznego człowieka. Gdy się czyta te mowy, zdaje się, tkwi w nich nietylko gniew rozdrażnionego lwa, ale i najgłębsze przekonanie. Czytelnik przysiągłby, jak gotowi byli zapewne przysięgać i ówcześni słuchacze parlamentowi, że żelazny człowiek nie pójdzie do Kanossy. A jednak książę pójdzie, jeśli tego będzie potrzeba i znowu patrząc z pod krzaczastych brwi w oczy parlamentowi, powie:
Jeśli myślicie, że dla doktryny, dla teoryi poświęcę praktykę, to jesteście... Tu niewiadomo, jak zakończy książę, ale wiadomo, że bywa on w parlamencie nie parlamentarny i że teoryą jego jest nie mieć teoryi. Artykuł jest ciekawy, bo dobrze maluje tego gwałtownego praktyka w polityce. Przytem: takich ludzi można nienawidzieć, lecz zastanawiać się nad nimi warto. Artykuł nie jest jeszcze skoń-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.
— 156 —