żna zafantować jego siekiery, pasącemu bydlę w cudzem zbożu nie można tem samem przytrzymać jego bydlęcia, ładującemu cudze zboże na wóz nie można zafantować tymczasowo wozu, — zapytuję zatem panów prawników, których dobro społeczne i egzystencya rolnictwa obchodzi: Jak postępować w wypadkach najczęściej się zdarzających, gdy leśnik napotka w boru złodzieja, ścinającego drzewo, a nieznanego mu z nazwiska, lub polowy dostrzega nieznajomego człowieka, zbierającego w polu skoszoną koniczynę, siano lub zboże. Co winien uczynić rolnik, gdy widzi obcego człowieka, pasącego bydlę w jego pszenicy lub łące, albo zabierającego bez ceremonii żerdzie z płotu? O świadkach mowy być nie może, gdyż rzecz dzieje się zawsze na odosobnieniu, w polach, łąkach, lasach, a nie na wsi czy w mieście, gdzie łatwo o takowych, i mowa tu o rolnikach, których pół miliona w Królestwie nie posiada pilnowaczów i czeladzi, mowa o folwarkach, gdzie zwykle strzeże od szkody jeden polowy i leśnik, zabrać tymczasowo fantu, co doprowadziłoby do wyjawienia nazwiska, nie mają prawa? Kwestya, którą poruszyłem, posiada niepospolitą doniosłość, bo od niej zależy prawie możliwość lub niemożliwość postępu rolniczego i rozwoju kultury, czyli materyalna i duchowa przyszłość kraju. Odwołujemy się przeto do panów pra-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.
— 174 —