humorze. Bo też i miejsce i czas wyborne. Lato, niebo błękitne, pogoda przepyszna! Naokoło sad pełen jabłoni, złoty owoc błyszczy wśród liści. Sama natura usposabia do wesołości, a przytem i puhary krążą. Oto Mikołaj Rej musiał już nie jeden wychylić, bo rozsiadł się godnie, nogę założył na nogę, rękoma ułapił się za kolano i jowialną tłustą twarz zwrócił z trochę złośliwym uśmiechem w stronę, gdzie siedzi ksiądz Orzechowski z żoną. Orzechowski patrzy, jak w tęczę, w prymasa, ale może chce tylko kłopot pokryć, bo Rej robi jakieś przymówki do jego sukni i żony, a wyżej między gałęziami, nad Orzechowskiemi, kołysze się na huśtawce błazen Gąska. Nogi zadarł do góry, głowę zaś zwraca na dół i podaje pani Orzechowskiej jabłko, jakby chciał mówić: Ewa skusiła niem Adama, a tyś jeszcze lepsza, boś skusiła księdza... Za tą przepyszną grupą Oleśnicki, Lupa Podlodowski i inni wychylają kielichy, śmieją się i krzyczą.
Po drugiej stronie obrazu za prymasem — pani Pszonkowa i kilka innych kobiet, niżej Patrycy, Bekwark z lutnią w ręku, Bartosz Paprocki, nakoniec Kochanowski i Marcin Bielski leżą na ziemi i grają w szachy.
Co jest znakomitszego w całej Rzeczypospolitej polskiej, to zebrało się w ogrodach pana Pszonki: statyści, poeci, historycy, najwy-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.
— 205 —