Nędzne twe ręce, jak u ducha, bez kości i mięsa, jak woda, przejrzyste, jak szkło, przejrzyste, jak powietrze. Widzę wciąż!
Oprzyj się na mnie.
Daj mi choć odrobinę ciemności…
O mistrzu mój!
Ciemności, ciemności!!
Hej, obywatele, hej! bracia demokraty, na pomoc. Hej! ratunku — pomocy — ratunku!
Galilee, vicisti...
Komu fantastyczny nastrój poematu zostawił choć najmniejszą wątpliwość co do jego tendencyi, co do myśli, temu prelegent układem całości pomógł do zrozumienia jej w całej pełni. Te dwa światy walczące ze sobą walczyły tylko w imię nienawiści, która nie tworzy. Duch poety wyższy nad stronnictwa i partye unosi się ponad obozami i mówi nam, że nie o to dbać trzeba, by stare zbrodnie w nowe obłóczyć szaty, bo tworzy tylko miłość jedna, której widomym symbolem było zjawisko owo, widziane przez Pankracego. Do wyrównania wiekowych przepaści trzeba do-