mienny. Opisy de Amicisa przypominają nam obrazy słynnego francuskiego malarza Beniamina Constant. Tanger ma domy odwrócone od ulic. Długie mury, porozciągane w jednostajne linie proste, rażą oczy oślepiającą białością, którą podnosi blask afrykańskiego słońca. Miasto, z powodu braku okien, wychodzących na ulicę, miałoby głuchy pozór, gdyby nie mieszkańcy. Na ulicach rojno i gwarno. Oko Europejczyka, przywykłe do ciemnych ubiorów i ciemnych barw, przeważających w naszych miastach, nie może się nasycić przepyszną grą kolorów, odbijającą od lśniących śnieżnych murów. Wobec Tangeru i jego mieszkańców — nasze miasta wyglądają, jak koszary wojskowe, w których wszystko podciągnięte jest pod linie, wszystko szare i jednostajne. W samych tylko twarzach ileż odmiennego wyrazu: „chód, ruchy, postawy — mówi podróżnik — i sposób patrzenia, wskazują na ustrój zwyczajów i pojęć całkiem od naszego odmienny, na całkiem inne zapatrywanie się na czas i życie. Tych ludzi nie zdają się bynajmniej obchodzić żadne ich sprawy, ani miejsce, w którem się znajdują, ani to, co się dokoła dzieje. Każdy w wyrazie twarzy ma coś niezwykłego i głębokiego, jak człowiek, pochłonięty jedną nieodstępną myślą, lub sięgający pamięcią w czasy i miejsca bardzo odległe.“ Przed podróżnikiem przesuwają się twarze czarne, białe, żółte i śpiżowe ;głowy o gęstych, długich włosach i czaszki nagie, bły-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.
— 228 —