ówczesnych pojęć i wyobrażeń usprawiedliwić.
Że tak jest, niech mi będzie wolno przytoczyć przykład z osobistego doświadczenia. Oto o pierwszej mojej powieści historycznej, między innymi sprawozdawcami i krytykami, wygłaszał sąd nietylko ustnie, ale i piśmiennie, jeden z literatów, z fachu matematyk. Jest więcej, niż prawdopodobnem, a dla mnie zupełnie pewnem przypuszczeniem, że o przebiegu zdarzeń z epoki Chmielnickiego dowiedział się ów piszący nieco dokładniej dopiero z mojej książki. A jednak ogłosił drukiem (mówię to bez żadnej złośliwej myśli) ocenę mego utworu, w której zarzuca mi pewne niedokładności w rozumieniu wypadków, zbyt osobisty pogląd na dzieje, nakoniec rozmaite niezgodności z duchem epoki.
Na mocy czegoż piszący ów wystąpił z własnym sądem, nacechowanym zresztą zupełną dobrą wiarą i w wielu szczegółach niepozbawionym trafności? Oto 1-o na mocy tych podstaw, które w samej książce znalazł i być może naprędce w podręcznikach stwierdził, a 2-o na mocy poczucia większej lub mniejszej logiczności, prawdopodobieństwa i odpowiedniości przedstawionych przeze mnie wypadków i ludzi, względnie do ogólnej prawdy historycznej.
Oczywiście, że od wykształcenia krytyka zależy w znakomitej części waga krytyki. Lecz w tej chwili chodzi mi o co innego, mianowicie o stwierdzenie, że owo poczucie, które ka-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.
— 276 —