z Gil-Blasa i jego teoryę leczenia, którą stosował bez względu, czy kto miał febrę, czy tyfus — czy był stary czy młody — flegmatyk, czy krwisty. Na polu literackiem spotykamy niemniej często takich doktrynerów. Z ich bezwzględnych teoryi wypływa wiele śmieszności, ale i wiele zła i bólu. W imię tolerancyi, wprowadzają oni nietolerancyę; w imię postępu — zacofanie. W doktrynerstwie literackiem spotykamy ciągle jedno zjawisko: oto z jednej strony pozwala ono na wszelkie skrajności, byle z duchem doktryny zgodne; z drugiej wygłasza iście dziecinne skrupuły, zarówno przesadzone, jak śmieszne, obawy. Do takich fałszywych i śmiesznych trosk należy i troska o czytelnika, aby, przeczytawszy powieść historyczną, nie oderwał się od nowoczesnych ideałów. Wolno mu oddychać atmosferą „La terre“, owszem, idzie taka gimnastyka na pożytek jego umysłu i nosa, ale powieść historyczna — to haszysz. Kto go raz spróbuje, musi dać gardło w walce o byt.
Jest w tem naprzód fałsz zasadniczy. Powieść historyczna może być złą lub dobrą, fałszywą lub prawdziwą, zależnie od talentu albo moralnych podstaw autora; ale narkotykiem upajającym nie jest więcej od każdej innej powieści, od poezyi, od sztuki wogóle. Ze stanowiska utylitarnego łatwiejby było dowieść licznych pożytków, wypływających z powieści historycznej. Pojedyńczemu człowiekowi wychodzi zawsze na korzyść rozważanie swej
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/288
Ta strona została uwierzytelniona.
— 284 —