Strona:Pisma III (Aleksander Świętochowski).djvu/022

Ta strona została uwierzytelniona.

moich zaświeciłaś jako gwiazda, choć mi cię chmury przesłonią, ja wzroku zwracać ku tobie nie przestanę.
— Pozostań jeszcze chwilę, niech oprzytomnieję, bo odurzona dusza moja pobiegłaby z płaczem za tobą. Nie umiem już mówić przystojnie, nie władam myślą, ogarnia mnie półsen rozkoszny, czary padają mi na zmysły. Albo uciekaj, uciekaj coprędzej!
(Wietrzyki obwiały łagodnie czoło opartej o palmę kobiety).
— Już odejść nie mogę, chociaż ty mi rozkazujesz. Po jednej stronie mojego serca stanęła twoja wola, po drugiej — uroki, ono korzy się przed obiema temi mocami, ale wtedy dopiero ulegnie pierwszej, gdy odejmiesz ostatnią. Jeśli tego żądasz, pobiegnę jak wicher i oblatywać będę naokoło ziemię, omijając tylko ten gaj, w którym kwiaty z piękności twojej wzory dla swych strojów biorą; przyrosnę daleko do wielkiego dębu, któremu najwścieklejsza burza gałęzi odłamać nie zdoła; ale zgaś wprzód promienie twych oczu, sinym gniewem powlecz wargi, przesłoń twarz gęstą chmurką, niech cię widzieć przestanę, niech nawet twego głosu nie słyszę, tylko życzenie myślą odgaduję.
— Coś ty mi powiedział takiego, że władzę obcą nad moją duszą poczułam? Chwieję się niby wiotka trzcina pod gorącym powiewem, ogarniają mnie tajemnicze płomienie, koło głowy wirują skry niezliczone, wola wybiega na różne drogi i z każdej strwożona się