Strona:Pisma III (Aleksander Świętochowski).djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.

Tuląc ją do swych piersi w mroku wieczornym i całując w okrążone uśmiechem usta, rzekł:
— Teraz ci opowiem inną bajkę.
Pewnego dnia przybiegł do Aten młody pasterz z przerażającą wieścią. Pędząc zadyszany przez ulice, zwoływał przechodniów, którzy spieszyli za nim, strwożeni i ciekawi. Na rynku stanął, otoczony gromadą ludzi. Osypano go zewsząd pytaniami, ale on przez chwilę tylko dyszał i wskazywał na górę. Wreszcie, chwyciwszy kilkakrotnie ustami więcej powietrza, wyrzucił z nich:
— Ratujcie!
— Kogo? — jednogłośnie krzyknęli obecni.
— Ktoś tam wzywa pomocy — wybąkał chłopiec.
Badano go uporczywie, a on odpowiadał w urywanych i zagadkowych słowach. Nakoniec, odpocząwszy i opanowawszy wzruszenie, przemówił:
— Pasłem owce na stokach Pentelikonu. Gdy stado zbliżyło się do miejsca, w którem otwarto nową kopalnię, usiadłem przy świeżo dobytej bryle marmuru