— Zaciążyłem ci już ojcze, chcesz mnie się pozbyć, powiedz otwarcie.
— Nie zaglądaj mi za słowa, bo w nie szczerze całą myśl moją włożyłem. Oddawna już wyrzucam sobie, że cię trzymam i dmucham jak we flet dla wydobycia melodyi której zagrać nie umiem. Zobaczę, jak cię świat nastroi. Przygotowałem ci dosyć pieniędzy na rok cały.
Dinamos wyjechał. Zwiedził Grecyę i jej kolonie azyatyckie, przypatrywał się ludziom, obcował z filozofami, wreszcie z obfitym plonem doświadczenia i wiedzy, ciągniony coraz silniej tą nicią, która jego serce z sercem Izosa związała — wrócił.
Stary powitał go radością i rozrzewnieniem. Przez kilka miesięcy Dinamos opowiadał mu szczegółowo swoją podróż. Gdy już przesnuł cały jej wątek, Izos zapytał go:
— Czy ciągle kochasz i nienawidzisz ludzi?
— O, tak — rzekł młodzieniec — a nawet teraz jeszcze bardziej, niż przedtem. Poznałem najrozmaitszych, miłości lub potępienia godnych. Za jednych oddałbym życie, dla drugich żałowałbym sznurka na stryczek.
Izos smutnie spuścił głowę, przygnębiony nietylko zawodem nadziei zmian w naturze wychowanka, lecz także wątpliwością co do własnej filozofii, do której pragnął go nawrócić. Czyżby ona była istotnie mylna? Czyżby w umysł tego chłopca lepsza mądrość odbla-
Strona:Pisma III (Aleksander Świętochowski).djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.