Strona:Pisma III (Aleksander Świętochowski).djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkimi urokami piękną, ukazały gorączkowe migotanie oczu, pod któremi rumieniec mieszał się szybko z bladością, jak płomień z białym dymem. Stanęła — a niemając słuchu, wytężyła czujny wzrok. Około posągu Memnona jakaś ciężka postać krążyła wolnym krokiem: to jeden z kapłanów odbywał straż poranną dla religijnego uczczenia tajemniczych drżeń statuy.
Asbe wiedziała, że jego obecność zabrania tu kobietom jawić się, ale nieustraszona i zwinna jak lwica podeszła niepostrzeżenie do podstawy olbrzyma tajemniczego, na którego czarnem tle jej biała szata odkreśliła się jak szmat blasku.
Kapłan modlił się szeptem:
— Fra, ojcze i królu bogów, władco obu światów, który tronujesz w tarczy słonecznej, a niebem i ziemią rządzisz, przez szybko-skrzydłego krogulca i ognistego byka, przez wszystko, co umiłowałeś i łaską swą darzysz, błagam cię, pobłogosław dzień rodzący się, otwórz dla niego swą pełną dobrodziejstw rękę. Niech cię sławi czas nieskończony, niech cię sławi przestrzeń niezmierzona, niech oniemieją wargi, które chwały twojej nie powtórzą.
— Ozyrysie, synu wieczności, rozpostartej od początku do końca świata, pomnóż ziarna plonów, zasil suche piaski wodą, a wodzie daj żyzność; spraw, ażeby rózga klęsk zakwitła w twej dłoni gałązką pomyślności. Zapomnij ludziom zbrodnie i bluźnierstwa a pamiętaj tylko cnoty i modły.