Zresztą nie twierdziłem wcale, ażebyś nie była zdolną do odurzenia zmysłów...
— Na to są specyalistki, z któremi ja moralnie nie mam nic wspólnego, prócz pańskiej opinii.
— Rozumiem ten, jak wszystkie poprzednie wybuchy, bo kto prawdę mówi, przeciąga przez uszy słuchaczów oset. Nie unoś się pani, ja tak ubliżającego porównania nie robię, lecz sądzę, że mężczyzna kocha kobietę tylko zmysłami.
— Każdy i każdą?
— Bez wyjątku. Nie przeczę, że może on cenić jej rozum, szlachetność i inne przymioty, ale będzie to cześć człowieka, a nie miłość mężczyzny dla kobiety. Bo czy pani wyobrażasz sobie to uczucie w mężu, przekonanym, że jego mądra i zacna żona jest potwornie brzydką? Byłoby to równie niemożliwem, jak zachwycanie się szpetną ruderą dlatego, że ona w sobie mieści bogatą bibliotekę lub galeryę obrazów.
— Czemuż jednak kobiety wykształcone i uczciwe bardziej są kochane?
— Dla nader prostej przyczyny, że najświetniej zbudowany gmach więcej wart z biblioteką lub galeryą, niż bez nich. Wartość architektoniczna, o którą kobiecie przedewszystkiem chodzi, pozostaje od tych przydatków niezależną.
— I we mnie ona panu się podoba?
— Tak. Nikt z brzoskwini nie wydziela i nie chwali
Strona:Pisma II (Aleksander Świętochowski).djvu/020
Ta strona została uwierzytelniona.