ani słowa. Tymczasem drobny wypadek przełamał zapory konwenansu.
— Nie usunął mi jednak potrzeby dowiedzenia się, z kim mam przyjemność...
— Dotąd przyjemności nie ma pani żadnej... Jestem zaś człowiekiem
— Widzę, ale to za mało.
— Naturalnie, jeżeli pani przyzna mi łaskawie prawo rozmowy przy spotkaniu tutaj lub gdzieindziej, dostarczę o sobie szczegółów więcej.
— Dlaczego pan mnie wprowadza w kłopotliwe położenie?
— Bynajmniej. Z oczu pani przegląda rozum, łatwo więc pani uwzględni moje usprawiedliwienie się. Posiadam narodowość, nazwisko, tytuł — wszystko, co potrzebne dobrze zaregestrowanemu obywatelowi kraju; ale ponieważ w tych przydawkach zewnętrznych ginie moja wewnętrzna istota, o którą nikt nie pyta, zapragnąłem więc przez kilka miesięcy żyć śród ludzi obcych tylko jako bezimienny człowiek. Pozwól mi pani wobec siebie dogodzić temu pragnieniu, jeżeli umiesz być miłosierną i nie skąpisz małego ustępstwa dla zrobienia komuś wielkiego zadowolenia. Nie miej pani żadnych obaw — moja legitymacya moralna jest w zupełnym porządku.
Oczy jej błysnęły ciekawością.
— W tak młodym wieku masz pan już tak stare dziwactwa.
Strona:Pisma II (Aleksander Świętochowski).djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.