rautowej. Zabawiałbym szanowną publiczność, a sobie dał niewinne zajęcie.
— Czy pan się nudzi? — zapytała Iza.
— Niestety — nie.
— Czemuż niestety?
— Człowiek, który się nudzi, nic nie robi, a kto nic nie robi, spełnia mnóstwo cnót negatywnych: nie kradnie, nie oszukuje, nie zabija itd. A to bardzo dużo znaczy.
— Czyż koniecznie musi czynić źle?
— Przekona się pani później w życiu, że na najuboższy pokład złota nie wypada tyle piasku, ile złych czynów ludzkich na dobre. Maszyna do młócenia zboża lub walcowania blachy, młóci zboże lub walcuje blachę, ale jeżeli koło niej bawi się gromada dzieci, które w nią wsuwają ręce lub głowy, to ona z równą siłą je miażdży. Są ludzie okrutne maszyny i są ludzie nieostrożne dzieci.
— Ze słów pańskich rozumiem tylko przerażający ton, który odzywa się również w przestrogach mojego stryja. Co za okropności widzicie panowie w życiu, których ja nawet nie odgaduję! Od powrotu z Anglii słyszę tylko naokoło: strzeż się! Czego?
— Siebie.
— Ależ ja sobie niczem nie grożę, ja się kocham, szanuję, jestem dla siebie życzliwa i dobra.
— Wierzę, bo pani jeszcze nie zaczęła się rozdwajać. Jesteś młodą płonką, rosnącą i żyjącą tylko jednym
Strona:Pisma II (Aleksander Świętochowski).djvu/094
Ta strona została uwierzytelniona.