Strona:Pisma II (Aleksander Świętochowski).djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

będzie musiał wytrzymać gwałtowną burzę, ale bez żadnego pojęcia, jak ją zmoże.
Urbin natychmiast po zebraniu się członków przedstawił całą sprawę.
— Jeżeli złożone tu wyznania — dodał — mają oddziaływać na nasze wzajemne stosunki i czyny poza klubem, to jego wyłącznie naukowy cel jest blagą, a my wszyscy bohaterami głupiej komedyi, która nie warta jest tego, ażeby ją grali ludzie poważni i uczciwi.
— Kiedy my nie jesteśmy uczciwi — przerwał prezes blady.
— Ale mieliśmy być takimi względem siebie.
— A więc powiedzcie: czy ja mu powinienem dać córkę? — zapytał Radek wzburzony.
Powstał gwar i spory, roznamiętniające członków coraz bardziej i niezapowiadające zgody. Radek siedział wzruszony i milczał. Wreszcie odezwał się słabym głosem:
— Widzę, że dziś nie dojdziemy do żadnego porozumienia. Zapraszam was na jutro dla ostatecznej decyzyi. Niech każdy z nas rozważy tę kwestyę z samym sobą.
Zdaje się, że on najbardziej tego potrzebował. Powrócił do domu tak zgnębiony, że Iza odrazu to spostrzegła i zaczęła dobadywać się przyczyny.
— Niezdrów jestem — odparł.
Ale ona rozpoznała wybieg, poza którym coś się ukrywało. Nalegała więc dalej.