portretów za najlepszy uznał mój. Nie skryłem pańskiego udziału, za co ojciec święty przesyła Panu osobne błogosławieństwo. Venutelli«. Od tej chwili, droga siostro, wierzę, iż mnie każde nieszczęście a więc ta przeklęta cholera ominie! Wczoraj zmarł w naszym domu pieczętarz, ale ja się niczego nie boję. I ty bądź dobrej myśli. Zresztą pisywać będę codzień. Twój Franciszek.
Kochana Julio. Zaraza morduje, jak rozszalały zwierz. Ludzie tracą zmysły z obawy i rozpaczy. Dziś przypatrywaliśmy się z okna strasznemu widowisku. Jakaś stara kobieta, która straciła jedynego syna, zaczęła tańczyć na wybrzeżu, śmiejąc się dziko i klaszcząc w dłonie. W zapamiętałych pląsach wykrzykiwała ustawicznie: »Filip, lip, lip!« Zebrał się naokoło niej tłum ludzi, gdy ona nagle stanęła, umilkła i utkwiwszy sztywny wzrok w twarzy obecnego starca, zawyła: »Ty przeklęty żydzie tułaczu, ty sprowadziłeś nam cholerę, ty zabiłeś mojego Filipa«. I rzuciła się na niego. Starzec zaczął uciekać, ale tłum zabiegł mu drogę i, jak gdyby porażony obłędem, chwycił go i strącił w morze. Woda przy brzegu była płytka; nieszczęśliwy jednak, spadłszy ze znacznej wysokości, roztrzaskał sobie głowę na kamieniach. Uciekliśmy od okna. Żonę moją ogarnęło takie przerażenie, że nie mogłem jej uspokoić. W nocy zrywała się ustawicznie, krzycząc, że widzi