Gracyan. Ale nie mojego.
Zenon. Szkoda, bo pan nie upokorzysz hrabiów, jak na to zasługują. Przedewszystkiem profesor Bosławski, który jest silnie przywiązany do starego hrabiego, najlichszym jego darem nie pogardzi i żadnego od pana nie przyjmie, wiedząc, że się tem swemu dawnemu opiekunowi narazi.
Gracyan. Więc zdaniem pana, cóż mnie pozostaje, jeśli nie chcę zrzec się swego zamiaru?
Zenon (zniżając głos). Pozostaje panu tylko: zrzec się go pozornie, namówić hrabiów do przedsięwzięcia bardzo kosztownego, pożyczyć im trochę pieniędzy, a potem, gdy zabrną w kłopot, odmówić dalszego kredytu i zagrozić natychmiastową egzekucyą długu...
Gracyan (uradowany). Albo nawet go wyegzekwować i zmusić ich do zdania się na moją łaskę i niełaskę. Wyborny pomysł! Dziękuję panu za radę i proszę o tajemnicę (wbiega Ryszard).
Ryszard (do Zenona). Profesor Bosławski poszukuje pana i chce przedstawić swojej żonie.
Zenon. Wprzódy załatwijmy rzecz pilniejszą. Pan Gracyan odstępuje panom pierwszeństwo założenia ogrodu.
Ryszard. Istotnie?