powiodą. Tacy ludzie, jak ty, piją zakazaną miłość z mętami aż do dna. Namiętność twoja będzie nieustannem pragnieniem, a jej pozorne umiarkowanie — obawą nieustannego pożądania. Jeśli wiesz o tem, nie okłamuj mnie, a jeśli nie wiesz, nie łudź siebie. Gdy pani Bosławska każe zamilknąć obowiązkom żony, ty uciszysz sumienie uczciwego człowieka. Cnotliwym będziesz wtedy tylko, gdy ona cnotliwą być nie przestanie. Dziś zadawalasz się widzeniem jej, jutro nie zadowolisz się czułym uściskiem, a za miesiąc...
Henryk (drwiąco). Cóż za miesiąc?
Zenon. Z idealnego wielbiciela zostaniesz powszednim niegodziwcem.
Henryk (tłumiąc gniew). Niech się na tem skończy pańskie kazanie, bo na tem się skończyła moja cierpliwość.
Zenon. Troszkę ją jeszcze przedłuż, ażeby ci dla męża pani Emilii starczyło.
Henryk. (biorąc kapelusz). Sądzę, że nie masz mi pan już nic rozsądnego do powiedzenia.
Zenon. I owszem. Radzę ci natychmiast wyjechać ze mną za granicę.
Henryk. Tu mi bardzo dobrze, a dalszego ciągu pańskich napomnień nie jestem ciekawy.
Zenon. Tak kochałem twoją matkę, że bez trudu przebaczam ci to lekceważenie moich przestróg. Nie radzę już, lecz proszę, usuń się z niebezpiecznego sto-
Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/056
Ta strona została uwierzytelniona.