Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/063

Ta strona została uwierzytelniona.

dnego. Do widzenia, kochany panie, nie zawiedź nas. (zwracając się do Emilii, która rozmawiała z Teresą) Żegnamy już panią i mamy nadzieję za kilka godzin powitać.
Emilia. Niezawodnie. (do Teresy). Ja go nawrócę.
Teresa. Do siebie — wierzę. Prawda panie Zenonie? (wychodzą).
Zenon. Nie wiem, ale jej pani nie życzę.

SCENA X.
Zenon i Emilia.

Emilia. Biedaczka, od roku już celuje w pana Ryszarda i nie może w jego serce ugodzić. Staram się jej dopomódz, a ona myśli, że przeszkadzam.
Zenon. Dobrze widzi. Dwie młode kobiety nie pozostają nigdy w przymierzu względem młodego mężczyzny.
Emilia. A panowie literaci niczem bardziej nie grzeszą, niż słabością do układania ogólnych reguł. Dlaczego ja nie mam być przyjaciołką panny Teresy?
Zenon. Ale czy ona może być przyjaciółką pani? Z tychże samych przecie męskich oczu przeglądają pani tryumfy i jej porażki.
Emilia (śmiejąc się). Jak to, z oczu mego męża?
Zenon. Nieraz męża swego wywołuje pani w rozmowie tam, gdzie go się najmniej spodziewać można.
Emilia. Dla uniknięcia zdziwień trzeba w rozmowie ze mną spodziewać się go zawsze.