Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

Zygmunt. Owszem, mów, może się czegoś ciekawego dowiem.
Emilia (j.w.). Przeproś mnie i pocałuj... (Zygmunt całując ją, szepcze z rozjaśnioną twarzą).
Janusz (który zbliżył się do stojącego na boku Ryszarda — półgłosem). Czy tego widoku ci jeszcze nie dosyć, żeby od niej odstąpić?
Ryszard (lekceważąco). Skąd ojciec już dziś sądzić może, kiedy się od kobiety odstępuje...
Zygmunt (głośno). Na wszystko zgoda... (całuje Emilię i odwraca się do hrabiów). Jak panowie widzicie, żona moja ogród botaniczny zmieni powoli na miłosny. (do Janusza). Uciekajmy hrabio do naszego oddziału, bo piękna kobieta jest najgorszym warunkiem poważnego myślenia. (do Ryszarda). Niech ją pan raczy zdala ode mnie trzymać.
Ryszard. Postaram się. (do Emilii). Proszę to zlecenie zauważyć.
Zygmunt (odchodząc z Januszem w głąb sceny). Między żeńskim więc rodzajem zwierząt i ludzi...

SCENA IV.
Emilia i Ryszard..

Emilia (niechętnie). Ach! znowu swoje.
Ryszard z uśmiechem). Kogo pani woli: uczonego męża, czy grzecznego człowieka?
Emilia. Męża mojego, który jest grzecznym człowiekiem.