Ryszard. Bez warunku.
Emilia (smutnie). Nie powtórz mi pan tego po raz drugi, bo odejdę... z przekonaniem, że mnie pan lekceważysz.
Ryszard (z zapałem). Ja panią lekceważę, dlatego, że gdy te drzewa, wiatrem zginane, czoło ku ziemi chylą, mnie zdaje się, iż one hołd pani składają? Dlatego lekcewążę, że ile świata do mnie należy, tyle pod stopy twoje rzucam, że chciałbym mieć w sercu milion serc, ażeby cię milionem...
Emilia (błagalnie). O, nie, nie...
Ryszard (z wrastającym zapałem). Kochać.
Emilia (z trwogą). Nigdy!
Ryszard. Wie pani, co robią ludzie, którzy pod takim zakazem żyć siły nie mają?
Emilia (gorączkowo). Pan nie popełnisz żadnego szaleństwa, jeśli pan mnie...
Ryszard (j. w.). Jeśli pani mnie... O, nie wahaj się wypowiedzieć tego, co mi hasłem szczęścia zabrzmi. (w głębi ukazują się Gracyan i Teresa, witając Janusza i Zygmunta).
Emilia (cofając się). Nie mogę...
Ryszard. Kochać, czy wyznać?
Emilia. Serce już mej woli nie słucha, ustom jeszcze tylko rozkazuję. (szybko odchodzi i spotyka Gracyana, który z Teresą się zbliża).
Gracyan (kłaniając się zdala Ryszardowi, do Emilii). Ucieka pani przed niebezpieczeństwem?
Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.