natchnąć zdołam. Nie martw się więc pan, bo mieć będziesz przy obfitym posagu wierną żonę. Na dowód zaś rozpoczęcia się naszego związku przyjm pan ten pierścionek (zdejmuje z palca i oddaje zadumanemu Ryszardowi) i pojutrze objaśnij pan wszystkim jego znaczenie. Spodziewam się, że jeden dzień wystarczy panu na pożądane zakończenie stosunku z panią Bosławską. Teraz tylko do widzenia się, zdziwiony mój panie (odchodzi).
Ryszard. Nie... (w głębi ukazują się Zenon z Henrykiem).
Teresa (przerywając). Pojutrze cierpliwie słuchać pana będę. Dziś nawet czasu nie mam, bo brat na mnie czeka. (do Gracyana, który się z Januszem zbliżył). Jedziemy? (podaje rękę Zenonowi).
Gracyan. Zaraz. (do Ryszarda ściskając go za rękę). I pana proszę obejrzeć wraz z ojcem i Bosławskimi mój ogród, który (z naciskiem) dla siebie urządziłem.
Ryszard. Nie zapomnę. (Gracyan z Teresą oddalają się).
Ryszard (witając Zenona). Więc ten złoty baran mimo zrzeczenia się, skleił naprędce jakiś botaniczny ogród?
Zenon (z uśmiechem). Dla siebie.
Ryszard. Bosławscy do niego pojutrze jadą?
Zenon. Ona przyrzekła.
Ryszard (wesoło). Zatem najpóźniej jutro tak ją do