Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

Halina (wnosząc bukiet). Młody pan hrabia przysłał bukiet. Same niezapominajki.
Emilia (bierze go drżąca, długo wpatruje się, wreszcie mówi spokojnie). Przynieś mi ciemny płaszczyk i czarny kapelusz z woalką.
Halina. Wychodzi pani?
Emilia. Do magazynu. (Halina oddala się). Już wierzyć zaczęłam, że się w ostatniej chwili oprę... (z przymuszoną wesołością). Alboż ja raz z nim samotnie rozmawiałem... (wchodzi Halina).
Halina. Tak dawno pani tego ubrania nie nosiła, że nikt w niem pani nie pozna.
Emilia (ubierając się). Na dworze jeszcze bardzo widno.
Halina. Już się zmierzchło.
Emilia (spoglądając na zegarek). Kwandrans do ósmej. Zapal świecę.
Halina (zapaliwszy). Tysiąc razy przeszłabym koło pani na ulicy i nie poznała (słychać dzwonek).
Emilia Nikogo! (Halina wybiega).

SCENA IV.
Zenon i Emilia.

Zenon. To ja na państwa poczekam (zatrzymuje się na progu — do Emilii, która odsłoniła woalkę). Wchodząc tu, nie przypuszczałem, że będę nieposłusznym pani.
Emilia (zbliżając sie do Zenona). Owszem, szczęśliwie