Emilia. Drzwi te zamórowane — dla wszystkich. (Halina oddala się).
Zenon. Pewnie z wyjątkiem męża, który przez nie wróci, i mnie, który wychodzę.
Emilia (podając rękę). Wszedłeś pan przez nie jako mój przyjaciel, nie wychodź jako szyderca (rozrzewniając się). Wstydem oniemiona, łzami tylko podziękować panu umiem.
Zenon. To najmilsza nagroda dla powieściopisarza.
Emilia. Panie, jak mi zgryzota serce szarpie, jak ja otwarcia tych drzwi się boję! (na progu staje Zygmunt).
Zygmunt (do Zenona). Jesteś!
Zenon. Już tyle tylko, żeby cię uściskać.
Zygmunt. Zaczekaj.
Zenon. Ani chwili.
Zygmunt (wesoło). Nawet, żeby mi wytłomaczyć, co znaczy wzruszenie mojej żony?
Zenon. Tęskniła za tobą.
Emilia (podbiegłszy do Zygmunta). Żegnałam przyjaciela.
Zygmunt (całując ją). Wierzę ci.
Zenon (we drzwiach — do siebie). Piękna!