Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Attykę pod warunkiem, że im otworzymy swobodny odwrót. Zgodziłem się i przyjechałem dla wysłuchania woli narodu. Będę układ popierał, bo pragnę pozbyć się naprzód niebezpiecznego wroga, a potem... potem zacznę wyławiać i tępić te sprzymierzone z nim krokodyle, które pożerają lud i obłudnie płaczą nad jego niedolą. Ja ten lud nauczę dochodzić swych praw i złożę ofiarę zemsty na grobie Efialtesa! Chyba śmierć ostrzegła go o swem przyjściu, bo odchodząc na spoczynek, powiedział do mnie: jeśli zginę, broń skrzywdzonych beze mnie, jak broniłeś ze mną. Niestety jego mordercy nie wykryłem. Ziemia nie wstrząsa się, gdy taki zbrodniarz po niej stąpa! Powinienem był naprzód archontom i aeropagowi zdać sprawę z bitwy i przedstawić traktat, ale ponieważ wiem, ile w tych dostojnych ciałach tkwi dusz samolubnych i Spartanom zaprzedanych, ominę je, zwrócę się bezpośrednio do narodu i tym sposobem wymierzę nowy cios w spruchniałą budowę aeropagu, którą Efialtes burzyć zaczął.
Sofokles. Gdzie jego zwłoki?
Perykles. Żołnierze wiozą za mną a ja je wystawię na widok publiczny i pokażę naocznie ludowi, jak giną jego obrońcy. Chodźmy... Dzisiejszej nocy jeszcze muszę wrócić do obozu.
Kobieta (wysuwając się z za kolumny). Peryklesie...
Anaksagoras (powstrzymując ją). Nie zdradzaj się...
Perykles (spostrzega). Kto to?