Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Cymon. A potem?
Perykles. Alboż będziemy bezpieczni? Na całe życie wojny ci wystarczy.
Cymon. Więc już nigdy nie mam tu wrócić?
Perykles. Nigdy!
Cymon. Straszny wyrok! Być wiecznym tułaczem... nie zobaczyć nawet przed zgonem ojczyzny, którą tak kochałem — okrutne przeznaczenie!
Perykles. Spełnić się musi.
Cymon. Pojadę!
Fidyasz (wchodzi). Lud zgromadził się — czeka.
Perykles (do Cymona). Spieszmy.
Aspazya (wybiega z komnaty). Ja tu jestem.
Perykles (do Cymona). Cymonie moja... żona.
Cymon. Druga. Wolno mi wiedzieć, czyja córka?
Perykles. Ariocha z Miletu.
Cymon. Nieobywatelka ateńska? (wychodzą).

SCENA XII.
Aspazya, później Matka.

Aspazya (do siebie). Nieobywatelka... (Przez chwilę stoi tłumiąc gniew, nareszcie rozwesela się powoli).
Matka (wsunąwszy się cicho). Perykles kazał mi wejść...
Aspazya (uniesiona). Przynieś mi matko kwiatów na głowę i zapal pochodnię hymenu, bo dziś mnie zaślubia Perykles!

(Zasłona spada).