Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

wolnica ma córkę, za którą jeden z archontów dawał Peryklesowi trzy wyścigowe konie.
Diotima. Mąż twój chowa ją dla siebie?
Aspazya. Dla mnie — ale może on jeden w Atenach chowa piękne niewolnice dla żony — inni niegodziwie wyzyskują ohydny zwyczaj. Właśnie w tej sprawie chcę z wami pomówić przed przybyciem mężczyzn. Patrzymy obojętnie na obrazy straszne. Widziałam niewolnika, któremu pan za uderzenie psa kazał przez całą dobę szczekać a drugiemu za zjedzenie kilku śliwek nabić rękę pestkami. Na ulicach trzyletni obywatele przecinają biczami twarze swych nianiek. Możnowładcy ateńscy podbierają co czas pewien domy swych robotników jak ule, wydzierając im wszystkie zasoby, jak miód pszczołom. Wyrośliśmy w tej zbrodni, więc ona nas nie razi, a przecież, gdy ją zacznie sądzić nie religia, nie ustawy, które ją rozgrzeszają, nie zimna rachuba, która tylko materyalne zyski odważa, lecz szlachetne serce — wtedy uczuwamy zgrozę. Ten gwałt ludzi nad ludźmi jest tak potwornym, że obrzydza mi naturę człowieka. Niestety, nie podołam mu ani ja, ani ci, co ze mną współczują. Ale chociaż nie możemy urwać wszystkich łbów tej społecznej hydrze, podrzynajmy przynajmniej jeden — najpodlejszy, ten właśnie, który ciałem bezbronnych niewolnic karmi rozpustę ich panów.
Diotima. To znaczy?
Aspazya. Jesteście piękne, bogate, posiadacie roz-