że oni wszechwładcy a my ich korne poddanki, ale wyzyskujmy wpływ, który na nich wywieramy. Nastał dziwny czas, że niema takiej zbrodni, ani takiej cnoty, do której by piękna i rozumna kobieta nie nakłoniła w Atenach mężczyzny. Teoro, pamiętaj o tem — i wy również.
Diotima. O, ja dobrze pamiętam.
Filezya. A jeśli nam władze zabronią?
Aspazya. Szyldy wszystkich instytucyj powinny być męzkie — zastawimy się mężczyzną. Już go nawet wybrałam.
Filezya. Kogo?
Aspazya. Wielkiego filozofa, przezacnego człowieka, mojego mistrza... (Anaksagoras wchodzi).
Anaksagoras. Uciekam od tego zgiełku...
Aspazya. Skąd idziesz?
Anaksagoras. Ze zgromadzenia narodu.
Aspazya. Co postanowiono?
Anaksagoras. Postanowiono tupać, wrzeszczeć, lżyć mądrość nazywać głupotą a głupotę mądrością... Zazdroszczę ci, Aspazyo, że możesz zamknąć się przed tym jarmarkiem wszelkich namiętności i spokojnie nad niemi rozmyślać.
Aspazya. Spokojną nie jestem. Czy projekt Peryklesa przyjęto?