Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA IV.
Ciż i Fidyasz.

Fidyasz. Zwycięstwo!
Aspazya. Powtórz!
Fidyasz. Z tysiąców piersi brzmi hymn chwały Peryklesa! Lud zatwierdził budowę Partenonu i mnie ją powierzył! O piękne mary, zstępujcie ku mnie z obłoków, po których was dotąd stęskniony ścigałem! Niech mi do oczu spłyną wszystkie krople rosy dzisiejszego poranku, ażebym mógł niemi wypłakać moją radość! W marmurowem łonie Pentelikonu spoczywa od wieków bogini Atena, którą ja stamtąd dłutem wydobędę i na Partenonie postawię.
Aspazya (podając mu rękę). Bądź tak wtedy genialnym, jak ja jestem teraz szczęśliwą. Anaksagorasie, zatrwożyłeś mnie napróżno.
Anaksagoras. Skąd mogłem się domyśleć, że Perykles okiełzna tę wściekłą burzę, która go unosiła, że dzikie wrzaski zamienią się w okrzyki jego tryumfu!
Fidyasz (do Aspazyi). Nie dziw się Anaksagorasowi, że zwątpił, jeśli wyszedł ze zgromadzenia wtedy, kiedy po mowie Tucydydesa jego arystokratyczna banda usiłowała zepchnąć Peryklesa z trybuny. Ale lud, na chwilę zbałamucony kłamstwami, wkrótce opamiętał się i odparł niecny zamach na swego trybuna, którego oskarżano, że chce zbogacić się przy Partenonie.
Aspazya. Potwarz nieodstępnie płynie za wielkim