Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Aspazya. Niech spoczywa w historyi zabalsamowany wszystkimi środkami nieśmiertelności, ale dla życia obecnego posiada on jedynie wartość szanownej mumii. W jego tragedyach ziemia wraz ze swymi tworami jest bezwładną i bierną bryłą, na której rozbija i biwakuje, rządzi i gospodarzy, lub tańczy i koziołki wywraca horda rozhulanych bogów: dla nas cała natura nie ponad sobą, ale w sobie nosi prawa i przeznaczenia. Człowiek Eschylosa dźwiga kajdany, twój, Sofoklesie — ledwie ostatnie z nich, wrośnięte w ciało ogniwa, a może człowiek Eurypidesa mieć będzie tylko sine po nich pręgi. A to jest wielki postęp nietylko w pisaniu tragedyi, ale i w pojmowaniu świata.
Eurypides. Legenda mówi dalej, że Zeus, chcąc za winę Prometeusza zemścić się na wszystkich ludziach, zesłał im czarującą dziewicę, która, mając puszkę napełnioną rozmaitemi nieszczęściami, otwiera ją ciągle a zamyka wtedy, gdy z niej chce wybiedz zwodna nadzieja. Pandorą jest każda kobieta i w twoich dopiero rękach, Aspazyo, nie widzę złowrogiej puszki, lecz dobroczynny róg obfitości. Całuję te ręce. (całuje).
Aspazya. Rówieśnicy łatwiej się rozumieją; ty się też ku mnie zbliżasz a Sofokles oddala.
Sofokles. Nie, Aspazyo, żałuję tylko, że za wami nie podążę.
Diotima (do Eurypidesa). Jedna z Pandor, Diotimą zwana, ciekawa jestem wiedzieć, jakie nieszczęście sprowadziła na świat twoja matka, urodziwszy ciebie?