jące mnie osoby powinnaś znać a udawać, że nie znasz nikogo. Rozumiesz?
Nora. Doskonale. (powstając). Już teraz nóżka śliczna.
Elpinika. Śliczna? Wyglądasz na roztropną. Obejrz mnie dobrze — ubranie w porządku?
Nora. Jak na posągu.
Elpinika. A głowa?
Nora. Żaden posąg takiej niema.
Elpinika. Istotnie? Więc ja ci się podobam!
Nora. Ach, taka pani pachnąca, taka strojna, taka... ładna.
Elpinika. Ileż ja według ciebie mam lat?
Nora. Oj, nie wiele.
Elpinika. Więcej niż czterdzieści?
Nora. Chyba razem z matką.
Elpinika. Przesłodziłaś pochlebstwo. Ale polubiłam cię. (wchodzi Kapros).
Kapros. Sprzedałem już Eginę za dwie miny.
Elpinika. Któż tak prędko kupił?
Kapros. Polygnotos.
Elpinika. Polygnotos!
Kapros. Ten malarz, który u pani bywa. Spotkał nas przed domem...
Elpinika. Ach, ty głąbie, ty ryju, coś zrobił! Bogi,