Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

a teraz młody Sokrates zastępują go przy żonie kolejno.
Elpinika. Ciąg dalszy godny początku. W dniu bitwy pod Tanagrą ta bezwstydnica bawiła się z nimi wesoło w mieszkaniu Peryklesa, a gdy on przyjechał, został z nią i kazał narodowi czekać na sprawozdanie z wojny, niby azyatycki tyran, lekceważący swoich poddanych. Oni zapewne i ślub wzięli taki tylko, jak zwierzęta.
Hermipos. I temu wierzę. Do jakiego cynizmu Aspazya posuwa swoje urąganie z religii i moralności, przekonałem się dziś: wychodząc z domu umarłej przyjaciółki, nie umyła rąk i postępowała za jej pogrzebem z odsłoniętą twarzą. To woła o pomstę do ludzi, do prawa, do bogów.
Elpinika. Bogowie nas karzą, ludzie znikczemnieli, a prawo, opuszczone przez bojaźliwych archontów i zniedołężniały lub skrępowany areopag, ulega bezkarnym gwałtom jednego zuchwalca. A któraż to z przyjaciółek Aspazyi zakończyła swój dobroczynny dla Peryklesa żywot?
Hermipos. Diotima.
Elpinika. Umarła?! Ta młoda, ta waryatka, ta, która... I tyle szumu robiła marna garść prochów! Ha, ha, ha.
Hermipos. W ostatnich dniach szalała bez żadnej powściągliwości. Skupowała gromadami małe niewolnice dla Aspazyi, rozrzucała pieniądze biednym, pod-