wszyscy uciekli i zostawili mi na piasku ślady swoich łap, ażebym wiedział w jakim kierunku ich gonić.
Elpinika. Eh, Perykles chce na dzisiejszem zgromadzeniu narodu uzyskać obywatelstwo dla synów Aspazyi — otóż potrzeba koniecznie, ażebyś tego nie dopuścił...
Kalias. Jak to ja mogę nie dopuścić, kiedy moja jedna głowa liczy się przy głosowaniu tylko za jedną głowę!
Hermipos. Ale wystąpienie tak poważnego męża oddziałałoby na innych.
Kalias. Ja nie zapomniałem, jak ten poważny mąż oddziałał na innych w sprawie Partenonu. Drugi raz błaźnić się nie myślę dla interesu, który mnie ani grzeje, ani ziębi. Niech Perykles napłodzi całą oborę nieprawych dzieci i porobi je archontami — stękać nie będę. Mam swoje kłopoty, które z karku zwalić muszę. Fabryka stanęła...
Elpinika. Ależ Kaliasie, wielu obywateli zależnych od ciebie materyalnie oparłoby się żądaniu Peryklesa, gdybyś poszedł na obrady i objawił swoje zdanie.
Kalias (do Hermiposa). A więc idź i oświadcz publicznie, że kto głosować będzie za przyznaniem obywatelstwa synom Peryklesa, temu Kalias nie pożyczy pieniędzy, nie otworzy kredytu, wypowie dług, dokuczy — jak tam Elpinika postanowi.
Elpinika (całując go). Zawsze poczciwy. Ale czemu kochany małżonek nie pójdzie sam?
Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.