Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

wpływu, a usunąć go można tylko przez ujawnienie wszystkich jego występków.
Ksantypos. Tak!
Elpinika. Oskarżenie zaś ojca przez własnego syna.
Ksantypos. Oko w oko? Nie! Wolę napisać...
Elpinika. Pisz-że raz, a za tę kartkę Perykles odda ci swój majątek.
Ksantypos. Majątek! Niechże cię Zeus uwiedzie! Hekatonie, dzielny chłopcze! A ja głupi nic nie wiedziałem, że w kilku palcach prawej ręki mam ukryte skarby. Pójdź tu szanowny obrzynku papyrusowy, pokryj się mojemi srebrnemi słowami! (siada i pisze). Obładowana skarbami ręka nie może się ruszyć... Bałamucił Tisandrę... Biedna moja żoneczka... Dawał mi za nią Aspazyę... Ukształcona? Ba, lepsza taka, której jeszcze nikt nie uczył. Ha, ha, ha! (zwróciwszy się do Elpiniki). Prawda? (pisze dalej). Protagoras... Ten by sobie nie pozwolił... Co tam! Uwierzą... Koniec. (do Elpiniki). Oto masz...
Elpinika. Za pozwoleniem... Na co umarł twój brat młodszy, Paralus?
Ksantypos. Na chorobę.
Elpinika. Czy Perykles nie pomógł mu do zejścia ze świata?...
Ksantypos. Niewątpliwie. Przysyłał mu wina, ciasta...
Elpinika. Prawdopodobnie zatrute...
Ksantypos. Naturalnie.
Elpinika. Dołącz to podejrzenie i podpisz się.