Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

kierunek? A niechże by mi wprzód język skamieniał jak koral! Ale skoro byłam wspólniczką twojej pracy, mam niejakie prawo wskazać jej niedostatek. Tak, drogi mężu, trzeba koniecznie lud oświecić, bo wszystko. co zbudowałeś na tej surowej masie, nie będzie trwałem.
Perykles. Wielkie to zadanie, a zająłbym się jego rozwiązaniem, gdybym miał twój wiek. Niestety, stoję o dwadzieścia lat od ciebie dalej i uczuwam już w piersi chłód starości.
Aspazya. Jesteś tylko długą walką i trudami zmęczony. Ale powoli odpoczniesz i zajmiesz się sprawą bezpłatnych szkół dla ludu.
Perykles. Jeśli ten obowiązek na mnie ciąży...
Aspazya. Dodałabym jeszcze drugi.
Perykles. Jaki?
Aspazya. Powinieneś postarać się o wygnanie z Aten wszystkich arystokratów, spiskujących przeciwko demokracyi.
Perykles. Gdybym nawet mógł to zrobić, wahałbym się.
Aspazya. A ja — nie. Obrywanie liści lub ścinanie łodyg nie wytępi szkodliwego zielska — trzeba je wydrzeć z ziemi aż do najdrobniejszych korzonków. Pomiędzy nami a oligarchią istnieje nietylko różnica przekonań, ale także różnica środków. My walczymy godziwie, nasi przeciwnicy nie gardzą żadną podłością. Te plewy musisz wywiać z Aten. Posunąłeś się tak