domu jest zdrajca, który zagrożony szubienicą prędko mnie na tropy wprowadzi. (woła). Traks! Protagorasie, nie myliłeś się, żeś go widział u Elpiniki: drugi raz zoczył go wychodzącego stamtąd Fidyasz. (woła) Traks!
Niewolnica (wchodzi). Służę.
Perykles. Traksa niema?
Niewolnica. Zabrał swoje rzeczy i gdzieś uciekł.
Perykles. A... Domysł mój zatem był słuszny. (Niewolnica odchodzi). Walna bitwa musi być bliską, skoro szpieg zniknął. I owszem, przyjmę ją, bo już w piersi mojej zebrało się dość oburzenia. Ty nieco odpocznij, kochana Aspazyo, po dzisiejszych ciosach, my pójdziemy na miasto i zwołamy wiec naszego stronnictwa.
Aspazya. Jeśli inaczej nie zdołasz obronić Fidyasza, zrób to, czego żądał — rozbij posąg Ateny.
Perykles. Mam nadzieję, że nie będzie potrzeba uciekać się do tak gwałtownego środka. (całuje ją). Miej tu weselsze myśli. (wchodzi Metronomos).
Perykles. Z czemże to tak bez pytania wpadasz szanowny mężu?
Metronomos. Z tem pismem areopagu. (czyta). »Wskutek skargi używającego pełni praw obywatela Hermiposa, areopag uwiadamia obywatela Peryklesa, że uznana przez niego za żonę, cudzoziemka Aspazya