Archont. Biegli, wyznaczeni do obejrzenia posągu Ateny na Partenonie, wrócili i mają nam złożyć swoje wnioski.
Jeden z biegłych. Oceniwszy dokładnie ozdoby statuy, o ile to bez uszkodzenia jej było możliwem, powzięliśmy przekonanie, że Fidyasz zużył wszystko dane mu złoto i od zarzutu kradzieży powinien być wolnym. (zgiełk).
Menon. Nieprawda!
Głosy. Oszczerca! Obciąć język! Zalać gębę ołowiem! Najęty łgarz!
Archont (stukając laseczką). Proszę o spokój!
Jeden z biegłych. Co zaś do puklerza, w jego płaskorzeźbie, wyobrażającej wojnę amazonek, znaleźliśmy dwie twarze z niejakiem podobieństwem do rysów Fidyasza i Peryklesa. (znowu zgiełk).
Głosy. Z niejakiem podobieństwem! Ha, ha, ha! Zniewaga bóstwa! Świętokradztwo!
Diofites (wstąpiwszy na mównicę wśród krzyków). Obywatele! (archont stuka laską). Obywatele, pozwólcie mi rzec słówko. Za radą moją uchwalone zostało przed czterdziestu laty osobne prawo przeciwko bezbożnikom. Jeżeli usłuchaliście mnie wtedy, usłuchajcież teraz i rozpoznajcie winę oskarżonego, który może sam się do niej przyzna. Bez niego nie będziecie przecież o nim wyrokować. (wrzawa).
Głosy. Niepotrzeba! Niema winy! Atena domaga się sądu!
Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.